Kilkadziesiąt ton kasztanów na pomoc chorej dziewczynce
Oficer prasowa policji w Piszu Anna Szypczyńska powiedziała PAP, że pierwszy transport z kasztanami już wyjechał. "Na ciężarówkę zmieściło się 18 ton kasztanów, to mniej więcej połowa tego, co udało się zebrać. Drugi transport wyjedzie w przyszłym tygodniu" - powiedziała Szypczyńska i dodała, że kasztany kupił koncern farmaceutyczny, który wyprodukuje z nich maści, czy kremy. "Więc w pośredni sposób te kasztany do nas wrócą" - dodała policjantka.
Sezon na kasztany na Mazurach już się zakończył, więc w najbliższych dniach policjanci odbiorą kasztany z miejsc, gdzie już są one złożone (szkoły, przedszkola). "Nie wiedzieliśmy, jak długo potrwa sezon na kasztany, okazało się, że skończył się w tym roku z powodu pogody nieco szybciej, dlatego już zakończyliśmy akcję, bo nie sądzimy, że ktoś jeszcze może nam nazbierać kasztanów" - dodała Szypczyńska.
Akcję zbierania kasztanów wymyślił i koordynował dzielnicowy z Białej Piskiej st. asp. Adam Trzonkowski. W przeszłości ten policjant wielokrotnie organizował z sukcesem akcje zbierania zakrętek. Podobnie, jak w przypadku sprzedaży kasztanów, pieniądze uzyskane ze sprzedaży trafiają na leczenie i rehabilitację niespełna rocznej Marcelinki, która doznała trwającego kilkanaście minut niedotlenienia mózgu. Z tego powodu dziecko nie oddycha samodzielnie, nie reaguje na światło, nie przełyka, nie otwiera oczu.
Po długim pobycie w szpitalu Marcelinka wkrótce zostanie zabrana przez rodziców do domu. Pieniądze są potrzebne m.in. na rehabilitację dziewczynki.
Akcję zbiórki kasztanów w powiecie piskim zorganizowano po raz pierwszy. "Dzielnicowy obiecał nagrodę grupie, która zbierze najwięcej kasztanów. Rywalizowały ze sobą klasy, grupy w przedszkolach, naprawdę mnóstwo osób włączyło się w tę akcję" - dodała Szypczyńska.
Kasztany, które przynoszono dzielnicowemu były pakowane do ogromnych worków tzw. big bagów - zebrano ich kilkadziesiąt.(PAP)
Autorka: Joanna Kiewisz-Wojciechowska
jwo/ maak/